„Tato już lato będziemy znów jeść lody…” – wesoło śpiewają moje dzieci zachęcając mnie (choć jestem mamą :)) do celebrowania myśli, że oto przyszedł upragniony summertime…

Jestem Pittą – Kaphą, a w umyśle hula dodatkowo Vata… dorzuć do tego jeszcze  IBS, stany lękowe, osobowość wysoko wrażliwą i migreny z aurą… wstrząśnij, zamieszaj – cudowny, kolorowo-wyskokowy drink w sam raz na letnie podróżowanie, pakowanie, upały, nieregularne jedzenie, lody, pizze i inne krótkie noceJ Może porządnie zaszumieć … Tak, troszkę ironizuję, choć  jeszcze parę lat temu, zwłaszcza kiedy dzieci były małe, do śmiechu wcale mi nie było… Jeśli tak jak mnie, podróże przyprawiają Cię o kolorowy zawrót głowy, poczęstuj się proszę pigułką sprawdzonych sposobów na zminimalizowanie skutków ubocznych przedwyjazdowego „kaca” 🙂

  1. Zadziałaj prewencyjnie. Ja już na dwa miesiące wcześniej biorę triphalę, brahmi i ashwagandę(jeśli jesteś Kaphą w nierównowadze skonsultuj branie ashwagandy ze specjalistą). To moja „święta trójca” przed wyjazdami i na czas pobytów. Wszystkie trzy działają synergicznie na moją głowę i jelita – uspokajają, regulują i tonizują. Triphala przyda się też rewelacyjnie dla wszystkich tych, którzy cierpią na wyjazdową zmianę rytmu wypróżnień, w szczególności -zaparcia. Jeżeli twoją zmorą są natomiast biegunki, triphala również będzie pomocna, dorzuć jednak do zestawu bakterie probiotyczne saccharomycesbulardi i masz realną szansę na zwiedzenie czegoś jeszcze prócz hotelowej toalety 🙂
  2. Odpuść! Zaraz przed wyjazdem prawdziwą gwiazdą sceny staje się Pitta. Dom musi być posprzątany, pies zaopiekowany i uzbrojony w jedzenie, starannie wybrana odzież – żeby niczego nie zabrakło, walizki pięknie spakowane, dokumenty sprawdzone i naszykowane, leki przygotowane….ufff jak gorąco…już ledwo sapie, już ledwo zipie, a jeszcze palacz węgiel w nią sypie….No, przecież trzeba zasłużyć na wakacje i w domu, i w pracy… Od wielu już lat „dozuję”  sobie obowiązki związane z wyjazdem. Zaczynam wcześniej, nie na ostatnią chwilę. Kiedy rodzina daje mi do zrozumienia, że nie da się już ze mną wytrzymać, idę na dłuuuugi spacer do lasu. Świetnie działają też na mnie komedie…nie ma nic lepszego dla rozpalonej Pitty, niż śmiech i szklanka herbaty z Tulsi lub chłodząca woda kokosowa.
  3. Uprzedź rajzefiber. Czy Tobie też dokucza niepokój na dzień lub dwa przed podróżą. U mnie słychać go głównie w brzuchu – burczenie, przelewanie, wzdęcia, kolki, biegunki. Od jakiegoś czasu, aby uniknąć przykrych dolegliwości przed i w trakcie podróży, na dwa dni przed wyjazdem uspokajam brzuch kitchari lub innym jednogarnkowym daniem – prostym i ciepłym (nie gorącym). Przez cały dzień jem tylko to. U mnie sprawdza się genialnie!
  4. Wycisz zmysły. Szukanie najlepszych dróg, kupowanie winiet czy sprawdzanie inflacji w kraju wakacyjnego przeznaczenia nie sprawdzi się w ostatnią noc przed wyjazdem! Ja już w tygodniu poprzedzającym podróż dbam o zdrowy sen przed 22.00, i o ile dla mnie, to bułka z masłem (ghee oczywiścieJ) rozumiem, że dla osoby, która od 20 lat kładzie się „ dnia następnego” czyli po 24.00, nie będzie szczególnie szczęśliwym rozwiązaniem…Spróbuj zatem na dwie godziny przed snem zrezygnować chociaż z niebieskiego światła, które emitują urządzenia mobilne. Uracz zmysł powonienia olejkiem z drzewa sandałowego i oddaj się wyciszającej jodze nidrze lub kojącej muzyce.
  5. I…głowa do góry! Przed długą podróżą, szczególnie autem, nieoceniony jest masaż głowy. Warto umówić się na taki profesjonalny hinduski–Shirodharę lub Shiroabhyangę, zwłaszcza jeśli jesteś kierowcą, albo tak jak ja -migrenowcem.

Jeśli jednak nie znajdziesz na taki zabieg czasu, zawsze można wykonać automasaż głowy np. olejem sezamowym lub innym, przeznaczonym do olejowania skalpu. Nie oszczędzaj ani włosów, ani uszu…ani oleju 🙂 Można zostawić go nawet na głowie całą noc. Takie masaże sprawią, że napięcie przedwyjazdowe, które lubi kumulować się w okolicach oczu i czoła zostanie rozpuszczone. Istnieje również spora szansa, że migrena nie dopadnie Cię akurat w trakcie rejsu po malowniczych śródziemnomorskich wysepkach lub podczas degustacji przysmaków kuchni regionalnej 🙂 Niestety u mnie normą jest, że atak migrenowy przychodzi wraz z relaksem, kiedy całe napięcie -zdawać by się mogło -jest już setki kilometrów za mną.

Zdaję sobie sprawę, że wygląda to trochę na „odpoczynek przed odpoczynkiem…”Znam jednak wiele osób, które rezygnują z podróży, i to wcale nie na drugą półkulę, ponieważ mówiąc kolokwialnie „wysiadają” zanim wsiądą…Wiem, że wiele z Was odnajdzie się w tym tekście. Jeżeli natomiast kompletnie nie rozumiesz o czy ja tutaj piszę, to i tak zachęcam do poczęstunku, podróże bowiem czy tego chcesz czy nie, bardzo podnoszą Vatę.  Jak sobie poradzić z tym problemem? Zachęcam do lektury: Podróże z Vatą – jak czerpać z nich radość? – Monika Malec-Ziomkowska – Polskie Stowarzyszenie Ajurwedy PRANA (stowarzyszenieprana.pl)

Ania Malok – Konsultanka Ajurwedy I stopnia,holistyczna dietetyczka i psychodietetyczka.